Niewątpliwie zmagania rzeszowskich bokserów cieszą się coraz większą uwagą mieszkańców Rzeszowa i Podkarpacia. Piątkowy mecz z Pomorzaninem Boxing Team Toruń oglądali bowiem m.in. zgromadzeni na hali samorządowcy, w tym członkini Zarządu Województwa Podkarpackiego, Małgorzata Jarosińska-Jedynak, i wiceprezydent Miasta Rzeszowa, Marcin Deręgowski, a także przedstawiciele lokalnego biznesu.
Wszyscy oni otrzymali przed pierwszą walką specjalne podziękowania z rąk władz "Wisłoka" - prezesa Macieja Dziurgota i wiceprezesa Piotra Bukały.

Piękna seria
Po części oficjalnej, w hali Zespołu Szkół nr 1 w Rzeszowie królował już tylko boks. I trzeba odnotować, że początek konfrontacji był niemal wymarzony dla rzeszowian. Jako pierwsi skrzyżowali ze sobą rękawice zawodnicy kategorii 55 kg. Zawodnik "Wisłoka", 20-letni Tymoteusz Jakubowski zmierzył się z Olivierem Rogiewiczem. Obydwaj bokserzy udowadniali już publiczności swój talent na wielu ogólnopolskich turniejach, z których nie wracali często z pustymi rękami.
Choć wydawało się, że widzów czeka ciekawa walka, wkrótce po jej rozpoczęciu obóz Pomorzanina zmuszony był poddać walkę przez kontuzję ręki, której nabawił się Rogiewicz. Nie była to przyjemna sytuacja, jednakże zapewniła ona pięściarzom z Rzeszowa pierwsze punkty w meczu i prowadzenie 2:0.
Drugie starcie w kategorii do 60 kg zapewniło widzom - zarówno tym na hali w Rzeszowie, jak i śledzącym transmisję ze spotkania - o wiele większe emocje. Lider ekipy z Rzeszowa Michał Akoto-Ampaw zmierzył się z Serhijem Sydorenką. Ukraiński pięściarz z pewnością nie należał do najłatwiejszych rywali dla Akoto-Ampawa. W swojej karierze święcił on sukcesy, m.in. na Mistrzostwach Ukrainy, skąd przywiózł brązowy medal.

Również konfrontacja w ringu pokazała, że obydwaj zawodnicy prezentują bardzo porównywalny poziom. W trakcie pojedynku każdy z nich miał swoje dobre i gorsze momenty. Nic więc dziwnego, że sami sędziowie nie byli zgodni co do tego, który z nich zaprezentował się lepiej. Ostatecznie jednak punktowali oni na korzyść Akoto-Ampawa, co oznaczało, że rzeszowianie prowadzili już w spotkaniu 4:0.
Na prowadzenie 6:0 wyprowadził gospodarzy Jakub Pałka, czyli 21-letni mielecki zaciąg "Wisłoka". Sukces ten należy szczególnie docenić, ponieważ mierzył się on z o wiele bardziej doświadczonym (także na zawodowych ringach) Radomirem Obruśniakiem.
Torunianie wrócili do gry
Później jednak pięściarze Pomorzanina przełamali się i w kolejnych walkach rzucili się oni do odrabiania strat. Dmytro Kulya, Oliwier Szot oraz Karol Pawlina stoczyli zacięte walki, jednak tym razem to toruńscy zawodnicy wychodzili z nich zwycięsko. Po sześciu walkach mieliśmy więc remis 6:6. Z kronikarskiego obowiązku należy wspomnieć, że w tych walkach punktowali dla torunian kolejno: Filip Wachała, Michał Jarliński oraz Mykoła Dymytruk.
Czy można powiedzieć, że w tych walkach zawodnicy z Rzeszowa zawiedli? Wydaje się, że nie. Mierzyli się oni przecież z zawodnikami o sporym doświadczeniu i umiejętnościach. Dwóch z wymienionych wyżej bokserów Pomorzanina legitymuje się zawodowym rekordem i całkiem pokaźnym dorobkiem medalowym.
Prowadzenie gospodarzom przywrócił Krystian Kopeć w pojedynku z Jakubem Maścianicą w kategorii wagowej do 85 kg. Kopeć umiejętnie kontrolował cały przebieg walki, co zresztą zauważył też zespół sędziowski punktujący na korzyść zawodnika "Wisłoka". Radość rzeszowian nie trwała jednak długo, gdyż w kolejnym pojedynku goście doprowadzili w meczu do wyrównania - Wiktor Bartnik musiał bowiem uznać wyższość Kamila Ślędaka w kategorii 90 kg.
Każdy, kto oglądał mecz 3. kolejki Polskiej Ligi Boksu, niezależnie od strony, którą wspierał, musiał być zadowolony z atmosfery spotkania. O jego wyniku miał bowiem zadecydować rezultat konfrontacji w najcięższej kategorii wagowej +90 kg. Pochodzący ze Stalowej Woli reprezentant RKB Wiktor Skiba skrzyżował w jej trakcie rękawice z utytułowanym Radosławem Kawczakiem.
Niestety dla kibiców z Rzeszowa to Kawczak zwyciężył w ostatnim pojedynku, zapewniając torunianom zwycięstwo stosunkiem 10:8.
Cenna lekcja
Końcowy rezultat nie jest, co prawda, przyjemny dla podkarpackich kibiców, a także dla samych zawodników RKB "Wisłok", którzy wierzyli, że przed własną publicznością odniosą oni swoje pierwsze ligowe zwycięstwo. Jak to jednak w sporcie bywa, nic nie jest czarno-białe.
Spotkanie w Rzeszowie pokazało bowiem, że stolica Podkarpacia jest głodna boksu i wszystko wskazuje na to, że zmaganiami rzeszowskich pięściarzy interesować się będzie coraz większa część naszej lokalnej społeczności. Co więcej, należy też zwrócić uwagę, że w kadrze "Wisłoka" jest wielu młodych zawodników, którzy wciąż intensywnie pracują nad swoimi umiejętnościami.
Pokazanie się przed własną publicznością na tle bardziej doświadczonych zawodników z pewnością stanowić będzie dla nich motywację przed kolejnymi spotkaniami. I wydaje się, że podobnie uważa cały sztab trenerski klubu z Rzeszowa.
Walczymy dalej! Walczymy wciąż! Walczymy o swoje! Znamy swoją wartość i udowodnimy to! Jesteśmy Drużyną! Następny pojedynek w Nowym Sączu! Bądźcie z nami!
- deklarują przedstawiciele RKB "Wisłok".
Do Nowego Sącza ekipa uda się 23 maja, gdzie zmierzy się z zawodnikami miejscowego Golden Teamu. Spotkanie zapowiada się ciekawie - jak dotąd, obydwie drużyny nie zaznały jeszcze w ligowych pojedynkach smaku zwycięstwa. Spodziewajmy się więc równie emocjonującego meczu, co w Rzeszowie.
Na koniec należy też wspomnieć, że w piątek swoje umiejętności zaprezentowały w ringu także kobiety - Izabela Basamon i Amelia Stelmach, czyli brązowe medalistki Mistrzostw Polski. Oprócz nich, widzom pokazali się też adepci "Wisłoka" oraz Akademii Boksu Lisia Góra.

Napisz komentarz
Komentarze