W niedzielę głosowanie rozpocznie się o godz. 7 i skończy o godz. 21. Na karcie będzie tylko jedno pytanie: Czy jest Pan/Pani za odwołaniem Rady Miasta Sanoka przed upływem kadencji? Do wyboru będą dwa pola Tak i Nie, w których będzie można zaznaczyć swoją odpowiedź.
Podpisy pod wnioskiem o referendum zbierane były od lipca br. W sumie podpisało się pod nim ponad 2,9 tys. osób. Autorami wniosku były m.in. osoby, korę kandydowały do rady miasta z komitetu obecnego burmistrza Sanoka.
Burmistrz podkreślał wielokrotnie, że ostatnie półtora roku „za sprawą rady miasta to czas chaosu, blokowania rozwoju i destrukcji finansów”. „Teraz Sanoczanie powiedzą, czy chcą tego dalej, czy wybiorą zmianę” – mówił Matuszewski w dniu ogłoszenia przez komisarza wyborczego daty referendum.
Natomiast zdaniem przewodniczącego rady miasta Sławomira Miklicza referendum ma przykryć problemy finansowe Sanoka. W rozmowie z PAP kilka tygodni temu mówił, że miasto jest w programie naprawczym. Przypomniał, że Regionalna Izba Obrachunkowa nałożyła na samorząd obowiązek stworzenia takiego programu.
W ocenie Miklicza, referendum ma przede wszystkim przykryć te trudne sprawy miasta. – Sanok jest miastem, które boryka się naprawdę z poważnymi problemami finansowymi, do których doprowadziła polityka finansowa burmistrza przez ostatnie 5 lat - mówił Miklicz. Według niego w tym roku zadłużenie miasta wyniesie 174 mln zł.
Matuszewski jest burmistrzem Sanoka drugą kadencję. Sprawy nie ułatwia fakt, że zarówno Matuszewski, jak i Miklicz zmierzyli się w drugiej turze wyborów na burmistrza Sanoka w czasie ubiegłorocznych wyborów samorządowych. Nieznacznie wygrał ten pierwszy, zdobywając 5945 głosów, Miklicza poparło 5773 osoby. Różnica wyniosła raptem 172 głosy.
Jak donosiły lokalne media, w samym Sanoku kampania referendalna nie była zbytnio zauważalna. Tylko w ostatnich dniach przed głosowaniem m.in. na klatkach schodowych, słupach czy skrzynkach pocztowych pojawiły się naklejki, tzw. wlepy, z hasłem "#RóżTyłek – 16.11.25 odwołaj bajzel" z czterema różami w różnych kolorach. Na naklejkach nie ma oznaczeń żadnego komitetu.
Samo głosowanie też wzbudza emocje, bo w komisjach, które liczyć będą głosy, zasiadać będą osoby wskazane przez inicjatorów referendum, czyli związane z burmistrzem.
Miklicz o tym fakcie napisał w mediach społecznościowych, we wpisie zaproponował też, żeby do komisji powołać po dwie osoby wskazane przez radę miasta. Jego zdaniem, byłoby to transparentne i przejrzyste.
Burmistrz Matuszewski odpowiedział, że prawo nie przewiduje takiej możliwości. Przewodniczący Rady Miasta Sanoka uznał w kolejnym wpisie w mediach społecznościowych, że jest to wystarczający powód, aby nie brać udziału w referendum, bo w takim przypadku istnieje potencjalne ryzyko sfałszowania głosu. Wpisowi towarzyszyła grafika, z informacją „Zagłosuj nie idąc. To jedyny głos, który nie może być sfałszowany. Komisje referendalne składają się wyłącznie z ludzi powołanych przez burmistrza i komitet referendalny”.
Komitet referendalny oraz burmistrz Sanoka zgłosili sprawę do sądu. W pierwszej instancji sąd w Krośnie przyznał im rację i zabronił Mikliczowi m.in. rozpowszechniać nieprawdziwych informacji na temat referendum.
Miklicz złożył zażalenie na to orzeczenie do sądu apelacyjnego w Rzeszowie, który to jemu przyznał rację i oddalił wniosek komitetu referendalnego i burmistrza. To postanowienie jest prawomocne.
W mediach społecznościowych Miklicz podkreślił: „burmistrz Matuszewski, publikując informacje na temat mojego rzekomego łamania prawa przed uprawomocnieniem się wyroku, naruszył moje dobra osobiste”.
„Panie burmistrzu Matuszewski, człowiek honoru powinien przeprosić. A wszystkich, którzy powielali podane nieprawdziwe informacje na mój temat, w tym wiele osób, które znam osobiście, informuję, że w takich sytuacjach poznaje się ludzi, niestety te doświadczenia nie są łatwe” – dodał.
Matuszewski w piątek podkreślił w mediach społecznościowych, że otrzymał postanowienie Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie, ale bez uzasadnienia. „Jeśli Pan zna uzasadnienie Sądu Apelacyjnego – proszę je przedstawić mieszkańcom. Jeżeli ktoś ma odwagę atakować, powinien mieć też odwagę przyjąć prawdę i pokazać jej szczegóły. Ja pokazuję” – dodał. Przytoczył uzasadnienie sądu w Krośnie, które jest nieprawomocne i zostało odrzucone przez sąd apelacyjny w Rzeszowie.
W niedzielę mieszkańcy Sanoka zdecydują, kto w tym sporze - burmistrz czy rada miasta - ma rację.
Zgodnie z przepisami prawa, żeby referendum było wiążące, udział w nim musi wziąć przynajmniej 3/5 liczby biorących udział w wyborze odwoływanego organu. W przypadku Sanoka musi to być ponad 8,1 tys. osób. (PAP)
huk/ par/
















Napisz komentarz
Komentarze