Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Reklama Advertisement
Reklama orkiestra księżniczek Rzeszów

Czy terroryści zagrażają polskim farmom wiatrowym na Bałtyku?

Podziel się
Oceń

W najbliższych latach Polska zyska - dzięki budowie morskich farm wiatrowych - kolejne moce energetyczne. Ten nowy element infrastruktury krytycznej będzie także narażony na sabotaż czy ataki terrorystyczne. Ryzyko takich ataków jest nawet większe, niż w przypadku wielu obiektów położonych na lądzie. Tomasz Chyła z Instytutu Polityki Energetycznej im. Łukasiewicza analizuje możliwe zagrożenia i wskazuje sposoby ochrony przed nimi.
Czy terroryści zagrażają polskim farmom wiatrowym na Bałtyku?

Autor: Materiały prasowe

W ubiegłym roku miała miejsce dywersja na Bałtyku dotykająca gazociągów Nord Stream 1 i Nord Stream 2. W 2019 r. zaatakowane zostały morskie instalacje naftowe w Arabii Saudyjskiej. Te dwa przykłady pokazują, że morska infrastruktura energetyczna jest szczególnie narażona na dywersję i ataki terrorystyczne. Skutki takich ataków mogą być dotkliwe finansowo dla właściciela, ale też zagrozić stabilności całego systemu energetycznego danego państwa czy grupy państw.

Po wybuchach Nord Stream polski rząd wprowadził wobec polskiej infrastruktury energetycznej mieszczącej się poza granicami Rzeczypospolitej Polskiej 2. stopień alarmowy Bravo. Przypomnijmy, że przykłady takiej infrastruktury to przebiegające przez Morze Bałtyckie gazociąg Baltic Pipe czy kabel wysokiego napięcia SwePol Link.

Morska infrastruktura krytyczna jest niezwykle trudna do ochrony i zabezpieczenia jej przed możliwymi atakami.

- Dlatego prace nad zapewnieniem bezpieczeństwa wiatrakom na Bałtyku trzeba rozpocząć właśnie teraz, na kilka lat przed pierwszymi obrotami łopat w Polskiej Wyłącznej Strefie Ekonomicznej - uważa Tomasz Chyła, ekspert Instytutu Polityki Energetycznej im. Łukasiewicza. - A przypomnijmy, że infrastruktura wytwórcza na morzu może odpowiadać w 2035 r. za generację nawet 40 Twh. Według szacunków Forum Energii może to stanowić 17-21% zapotrzebowania krajowego na energię elektryczną.

Ekspert podkreśla, że cała branża offshore musi być świadoma, że inwestycje te mogą stać się po ich włączeniu do sieci energetycznej RP, celem aktów terrorystycznych.

Morskie farmy wiatrowe powstają w odległości powyżej 12 mil morskich od najbliższych portów (czyli ponad 22 km), niejednokrotnie poza linią horyzontu radiolokacyjnego czy optycznego, co samo w sobie wydłuża czas reakcji służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo państwa. W tej sytuacji, przeniesienie ładunku wybuchowego w rejon turbiny wiatrowej lub kabli podmorskich jest coraz bardziej prawdopodobnym scenariuszem.

Atak taki może być dokonany przez drona dużym zasięgu i udźwigu lub drona startującego ze skutera, jachtu czy łodzi motorowej. Turbinom zagrażać mogą także zdalnie sterowane pojazdy podwodne (ang. remotely operated underwater vehicle, w skrócie ROV lub ROUV)

- Obrona przed dronami jest oczywiście możliwa - zapewnia Tomasz Chyła. - Mam tu na myśli takie działania jak monitoring obszaru wewnątrz farmy wiatrowej oraz jej urządzeń. Służą temu systemy złożone z urządzeń wykrywających i urządzeń niszczących lub zakłócających lot.

Urządzenia wykrywające to najczęściej radary, zestawy mikrofonów rejestrujących hałas emitowany przez bezzałogowca, kamery działające w paśmie widzialnym i/lub podczerwieni promieniowania elektromagnetycznego, służące do obserwacji przestrzeni powietrznej nad obiektem i umożliwiające identyfikację za pomocą sztucznej lecącego obiektu innego niż ptak. Lecącego bezzałogowca można także wykryć przez analizę sygnału komunikacji pomiędzy urządzeniem sterującym, będącym w ręku pilota a statkiem powietrznym.

Szczególnie trudny do wykrycia będzie atak od strony morza, prowadzony przy użyciu drona startującego z jednostki pływającej.

- Nie najlepszy stan polskiej Marynarki Wojennej powinien być powodem rozpoczęcia prac nad bezzałogowymi okrętami patrolowymi o niewielkiej wyporności, ale zaopatrzonymi w systemy radarowe i systemy zwalczania dronów - mówi Tomasz Chyła, ekspert Instytutu Polityki Energetycznej im. Łukasiewicza. - Okręty takie mogłyby bronić instalacji od strony morza. Ponadto powstawanie morskich farm wiatrowych powinno być impulsem do budowy systemu nasłuchowego, chroniącego farmę przed zagrożeniami, których źródłem mogą być podwodne drony.

Znaczna odległość planowanych inwestycji od polskiego wybrzeża powoduje, że środki techniczne którymi dysponują Punkty Obserwacyjne Marynarki Wojennej (radar Bridgemaster oraz zmodyfikowany radar NUR-21), oraz placówki Straży Granicznej (radar Terma Scanter 2001), nie mają możliwości prowadzenia dozoru radiolokacyjnego na farm wiatrowych położonych najbliżej wybrzeża.

Pozostałe formy monitorowania obszaru posadowienia farm przy obecnych możliwościach mogą być realizowane w bardzo ograniczonym zakresie z uwagi na wyposażenie Marynarki Wojennej i Straży Granicznej. Dla przykładu Gdyńska Brygada Lotnictwa Marynarki Wojennej dysponuje jedynie samolotami patrolowo-rozpoznawczymi M28B 1R, M28B 1RM/BIS oraz samolotami monitoringu ekologicznego An-28 o ograniczonych zdolnościach do takich misji. Z kolej Straż Graniczna jednostkami nawodnymi o ograniczonej przydatności do takich zadań.

Właściciele turbin wiatrowych posadowionych w Polskiej Wyłącznej Strefie Ekonomicznej staną się operatorami infrastruktury krytycznej. A ustawa o zarządzaniu kryzysowym (z 26 kwietnia 2007 r.) nakłada na operatora takiej infrastruktury obowiązek sporządzenia min. planu ochrony. Oczywiście swoje zadania do wykonania będą mieli także ministrowie właściwi do spraw aktywów państwowych, energii czy gospodarki złożami kopalin, a także - co oczywiste - ministrowie spraw wewnętrznych i obrony narodowej.

- Koniecznym jest więc opracowanie wielosensorowego systemu ochrony, który umożliwiałby prawidłową reakcję na zagrożenia ze strony nurków, okrętów i pojazdów podwodnych, jednostek nawodnych oraz dronów - podsumowuje Tomasz Chyła. - Tego wymaga bezpieczeństwo energetyczne Polski.

O autorze:
Kmdr ppor. rez. mgr inż. Tomasz Chyła, ekspert Instytutu Polityki Energetycznej im. Ignacego Łukasiewicza w Rzeszowie, były starszy wykładowca na Wydziale Dowodzenia i Operacji Morskich w Akademii Marynarki Wojennej im. Bohaterów Westerplatte w Gdyni.


***
Instytut Polityki Energetycznej im. Ignacego Łukasiewicza w Rzeszowie to powstały w 2015 r. niezależny think tank grupujący ekspertów zajmujących się energetyką. Instytut prowadzi działalność naukowo-badawczą, ekspercką, propaguje naukę i wiedzę o polityce energetycznej, organizuje szkolenia, webinary i konferencje, w tym cykliczną konferencję Bezpieczeństwo energetyczne - filary i perspektywa rozwoju. Wydaje też analizy, raporty, książki czy anglojęzyczne czasopismo naukowe Energy Policy Studies.
Strona IPE: https://www.instytutpe.pl/
IPE na Facebooku

Napisz komentarz

Komentarze

Ostatnie komentarze
Autor komentarza: kolejarzTreść komentarza: tęczowy rafał , tęczowi kibice resovi ukrywający sie pod postacią twardzieli w dresachData dodania komentarza: 30.04.2025, 12:40Źródło komentarza: "Tęczowy Trzaskowski". Baner kibiców Resovii podchwycił znany polityk PiSAutor komentarza: wyborcaTreść komentarza: a jest jakis poseł który coś zrobił dla Podkarpacia? Oprócz wstydu ?Data dodania komentarza: 30.04.2025, 12:39Źródło komentarza: Radni PiS przegłosowali stanowisko Sejmiku. Poseł Gawlik: To polityka uprawiana na kłamstwie!Autor komentarza: NNTreść komentarza: To gawlik jest posłem? Człowiek całe życie się uczy. Nigdy nie słyszałem o nim żeby coś tu robił dla Rzeszowa czy Podkarpackiego wogóleData dodania komentarza: 28.04.2025, 18:51Źródło komentarza: Radni PiS przegłosowali stanowisko Sejmiku. Poseł Gawlik: To polityka uprawiana na kłamstwie!Autor komentarza: gośćTreść komentarza: jaki klub takie hasła !Data dodania komentarza: 26.04.2025, 11:06Źródło komentarza: "Tęczowy Trzaskowski". Baner kibiców Resovii podchwycił znany polityk PiSAutor komentarza: czfTreść komentarza: Biały terror zaczął się o rok wcześniej niż czerwony i pochłonął więcej ofiar, mordowanych w o wiele bardziej brutalny sposób. Na początku rewolucja była w rzeczywistości zbyt łaskawa i naiwna. Bolszewicy wielokrotnie okazywali wielkoduszność i pozwalali znanym i aktywnym kontrrewolucjonistom odejść wolno, tak jak np. gen. Piotr Krasnow, którego puszczono wolno za obietnicę, że nie będzie walczył przeciwko rządowi, a który potem natychmiast złamał swoją obietnicę, a potem zaś kolaborował z nazistami. Czerezwyczajki stanowiły przykrą konieczność w obliczu krwawego oporu ancien regime'u. p. art. „10 najczęstszych kłamstw na temat Rewolucji Październikowej” na naszej stronie, kłamstwo nr 4 – w dalszej części cytubemy także Marka Twaina czy gen. Gravesa z USA albo amerykańskiego ambasadoraData dodania komentarza: 24.04.2025, 08:35Źródło komentarza: Komunistyczna propaganda na ulicach Rzeszowa. Wiemy, kto za tym stoi!Autor komentarza: PogromcaRedaktorkowTreść komentarza: ale chłam, dobrze że czerwony front trzyma poziom w przeciwieństwie do dzisiejszego dziennikarstwaData dodania komentarza: 24.04.2025, 00:35Źródło komentarza: Komunistyczna propaganda na ulicach Rzeszowa. Wiemy, kto za tym stoi!
ReklamaAdvertisement
Reklama
Reklama
Reklama