Według projektu nowelizacji Kodeksu wyborczego złożonego kilka miesięcy temu przez klub PSL, wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast mogliby sprawować funkcję przez dowolną liczbę kadencji. Ustawa znosiłaby także zakaz łączenia kandydowania na te stanowiska z wyborami do rad powiatów czy sejmików wojewódzkich.
Niekonstytucyjność przepisu
Zrobimy wszystko, aby tak, jak przekonywaliśmy naszych partnerów w koalicji rządowej i inne partie w Sejmie, przekonać prezydenta Karola Nawrockiego. Jesteśmy otwarci na rozmowę, na dialog, szukanie takiego rozwiązania, które zapewni pełną demokrację, wolność wyboru, poszanowanie wspólnoty lokalnej i zagwarantuje jej bezpieczeństwo
- mówił lider ludowców w niedzielę w Brześciu Kujawskim.
Politycy PSL przekonują, że wprowadzona w 2018 r. zasada dwukadencyjności wobec wójtów, burmistrzów i prezydentów często działa na niekorzyść lokalnych społeczeństw. Zwłaszcza w przypadkach, kiedy włodarz miasta, bądź gminy cieszy się wśród mieszkańców popularnością.
Dodatkowo, zdaniem ludowców, przepis ten ma być niekonstytucyjny. Szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że nie objął on innych funkcjonariuszy publicznych, np. starostów. Z tego też względu działacze PSL zapowiedzieli, że w razie fiaska rozmów nt, proponowanych przez nich zmian, wysuną oni inny postulat.
Jeżeli posłowie i senatorowie chcą wprowadzać dwukadencyjność, która w samorządach jest niekonstytucyjna i narusza zasadę wolności wyboru do organów przedstawicielskich, to powinni konsekwentnie zrobić to w swoim przypadku
- stwierdził podczas niedzielnego spotkania Kosiniak-Kamysz, sugerując tym samym poparcie przez ludowców inicjatywy obywatelskiej w zakresie zmiany konstytucji i ustanowienia dwukadencyjności dla posłów i senatorów.
Wątpliwości w Rzeszowie
Projekt wywołał sprzeczne reakcje. Część środowisk samorządowych popiera pomysł, argumentując, że to mieszkańcy powinni decydować, komu powierzyć władzę, a ograniczanie liczby kadencji jest sprzeczne z zasadą wolnych wyborów. Inni wskazują jednak, że zniesienie limitu kadencji może prowadzić do "zabetonowania" lokalnej sceny politycznej i osłabienia kontroli społecznej.
Wśród przeciwników propozycji jest Jacek Strojny, wiceprzewodniczący Rady Miasta Rzeszowa z klubu Razem dla Rzeszowa.
Dwukadencyjność to jeden z niewielu już bezpieczników w ustroju samorządowym. Po 1999 roku prawo lokalne ewoluowało w kierunku, w którym wójt, burmistrz czy prezydent dysponuje ogromnymi zasobami publicznymi, przy ograniczonej kontroli społecznej. Zniesienie limitu kadencji tylko pogłębi ten problem
- ostrzega Strojny.
Odnosząc się z kolei do zapowiedzi ludowców o możliwości wprowadzenia dwukadencyjności dla posłów i senatorów, wiceprzewodniczący Rady Miasta Rzeszowa pozwolił sobie na ironię.
Śmiało, nie ma co czekać… o radnych też proszę nie zapomnieć!
Podobnego zdania jest również przedstawicielka koalicjanta PSL w rządzie, polityczka Lewicy Patrycja Pawlak-Kamińska. Przyznaje ona, że, mimo krytycznej oceny rządów PiS, wprowadzenie dwukadencyjności uważa za jedno z najlepszych rozwiązań ostatnich lat.
To nie jest cudowne lekarstwo na wszystkie patologie w samorządach, ale konieczny środek doraźny. Problemem nie jest sam limit, lecz systemowa słabość mechanizmów kontroli i przejrzystości władzy lokalnej. Zniesienie dwukadencyjności byłoby krokiem wstecz
– podkreśla.
Napisz komentarz
Komentarze