Od dwóch lat również i nasz rzeszowski okręg wyborczy może pochwalić się takim politykiem w osobie Grzegorza Brauna. Ostatnio starał się on poręczyć w sądzie za organizatorów antysemickiego marszu w Kaliszu, twierdząc, że podjęte wobec nich środki są niewspółmierne do czynu. I nie ma dla niego znaczenia, że jeden z nich, Wojciech O., już wcześniej groził masowymi mordami (również Polaków), "wyrwaniem serca" jednemu ze swoich przeciwników czy też obrażał wszystkie możliwe grupy społeczne, z elektoratem Konfederacji włącznie. Czy to jeszcze kontrowersja czy już autodestrukcja?
Kiedy znajduję w Internecie jakiś artykuł poświęcony osobie posła Brauna, zazwyczaj autorzy rozpoczynają swoje przemyślenia od natychmiastowych wzmianek na temat jego tradycjonalizmu katolickiego, przytaczania skrajnie prawicowych oświadczeń etc. Myślę jednak, że to tylko upraszcza jego postać i tworzy mylny obraz, jakoby był on jakimś szaleńcem z ograniczoną recepcją rzeczywistości.
Tymczasem jest zupełnie inaczej. Po zdobyciu mandatu w wyborach udowadniał on wielokrotnie, że potrafi interweniować w sprawach, które dla wyborców są ważne. Za przykład posłużyć może sprawa zanieczyszczania powietrza przez zakłady Saria w gminie Głogów Małopolski - gdy mieszkańcy gminy zwrócili się do posła Konfederacji z prośbą o pomoc, on był jedną z pierwszych osób, które zdecydowały się ich wesprzeć.
Podobnie było w innych sprawach. Wystarczy przywołać np. wsparcie dla przedsiębiorców w czasie akcji #OtwieraMY czy też wystosowanie pisma do GKSŻ po walkowerze Stali Rzeszów w czerwcu 2021 r. [o sprawie pisaliśmy TUTAJ]. Sam miałem okazję rozmawiać z Grzegorzem Braunem trzykrotnie (pierwszy raz jeszcze w 2015 r. - zapewne gdzieś zachowały się jeszcze zdjęcia z tego spotkania...), z czego dwa razy odbywało się to w bardzo spokojnej i kulturalnej atmosferze.
Co takiego stało się więc za trzecim razem? W czerwcu 2021 r. szykowaliśmy się do debaty kandydatów na prezydenta Miasta Rzeszowa. Niektóre osoby, w tym również ja, były bardzo zdenerwowane. Nie może to dziwić, termin debaty się zmieniał i wszyscy byliśmy z tego powodu zmęczeni. Z pewnością sam Grzegorz Braun również musiał być tym zdegustowany, niemniej jednak przed wejściem na antenę pozostawał spokojny i stonowany. Kiedy jednak weszliśmy na żywo, poseł zaczął podczas dyskusji odchodzić od tematów pytań, starając się wchodzić w kwestie organizacyjne i to, że ze względów pandemicznych zdecydowano się na debatę w formie on-line. Następnie zaczął się wcinać innym kandydatom w słowo, ignorując ustalone zasady debaty. Choć udało się to zakończyć, to jednak ta sytuacja pokazała mi, że kontrowersja i szum to główne sposoby prezesa Konfederacji Korony Polskiej na funkcjonowanie w życiu politycznym.
W rezultacie staje się on swoistym połączeniem politycznym doktora Jekylla i pana Hyde’a. I w pewnym stopniu można to uzasadnić. Działanie w interesie swojego okręgu wyborczego jest obowiązkiem posła (jak można się niestety przekonać, nieoczywistym), lecz nie zapewni ono trwania w świadomości wyborców ogólnopolskich. A dla byłego kandydata m.in. w wyborach prezydenckich, wyborach na prezydenta Gdańska i Rzeszowa czy też wyborach do Parlamentu Europejskiego to właśnie ten drugi aspekt wydaje się być najważniejszy.
Sytuację tę porównałbym do roli pracownika kontraktowego, który podpisał umowę na konkretny czas i w tym okresie będzie wypełniać obowiązki wynikające z tej umowy. Później zaś, jeśli zechce, przedłuży umowę lub też oddali się w poszukiwaniu nowych wyzwań. I podobnie jest w tym przypadku. Zostając w 2019 r. posłem z okręgu rzeszowskiego, Grzegorz Braun zawarł kontrakt, z którego autentycznie chce się wywiązać.
Nie zamierza jednak jednocześnie wyrzekać się ani swoich poglądów, ani stylu, które uczyniły go politykiem rangi ogólnopolskiej. Choć to właśnie na konserwatywnym Podkarpaciu uzyskał doskonały wynik wyborczy (31 148 głosów), to jednak z pewnością nie zapomina on też o wyborcach, którzy popierali go wcześniej podczas m.in. wspomnianych wcześniej wyborów prezydenckich czy też tych w Gdańsku (bo o wcześniejszych nie ma potrzeby wspominać).
Dowodzą tego np. jego utarczki słowne z Elżbietą Witek czy Adamem Niedzielskim, a także bogata działalność wydawnicza - któż z nas nie słyszał o słynnej trylogii, znanej pod nazwą "Fałszywa pandemia"? O ile jednak walka z obostrzeniami może wpisywać się w retorykę Konfederacji i jej elektoratu, o tyle pozostała działalność prowadzić może nieuchronnie do rozłamów w jej łonie.
Sojusz wolnorynkowców i paleolibertarian spod znaku partii KORWiN, narodowców oraz katolickich tradycjonalistów pod wodzą Grzegorza Brauna od początku wydawał się dla wszystkich zainteresowanych tzw. złem koniecznym. Jednakże nawet słabo obeznany w politycznych realiach wyborca musi w końcu dostrzec, że na dłuższą metę nie da się powoływać na hasła wolnościowe, przy jednoczesnym mówieniu o batożeniu homoseksualistów, rzucaniu słów typu "Będziesz pan wisiał!" w stronę ministra zdrowia, bądź też poręczaniu za antysemickich patostreamerów. Podobna działalność sprawia, że środowisku Konfederacji daleko jest do bycia polskim Jobbikiem (czyli węgierskimi narodowcami, którzy poszli umiarkowaną drogą i stanowią obecnie pełnoprawną część tamtejszej opozycji).
Zdaje się ona za sprawą m.in. właśnie posła Brauna dryfować raczej w kierunku otoczonej w Niemczech "kordonem sanitarnym" Alternatywy dla Niemiec, która zdecydowała się żerować na lęku i niepewności wyborców wschodnich landów. To z kolei skazuje wszystkie trzy środowiska na wegetację i balansowanie na granicy progu wyborczego. Jest to trochę smutne, gdyż niweczy to pracę wielu osób ze środowisk konfederackich, które znam osobiście i które osobiście angażowały się np. w promocję szczepień w mediach społecznościowych. Nie da się zjeść ciastka i mieć ciastka, tak samo jak nie da się odcinać od teorii antynaukowych i jednocześnie nie zwalczać ich w zarodku.
Posłużenie się przeze mnie przykładem AfD i wschodnich landów nie jest przypadkowe. Samo słowo "wschód" jest bowiem w naszym kraju często kojarzone w sposób negatywny. I to nawet pomimo gwałtownego rozwoju i przemian, jakie zaszły m.in. na terenie Rzeszowa i całego Podkarpacia. Nic nie jest jednak dane na wieczność, w związku z czym to na nas jako wyborców z okręgu rzeszowskiego i nie tylko spoczywa obowiązek reagowania, gdy nasi przedstawiciele przekraczają granice.
A te, jak widać na przykładzie Grzegorza Brauna i jego próbie interwencji w sprawie organizatorów marszu w Kaliszu, wyraźnie zostały przekroczone. Nawet jeśli nasi posłowie autentycznie starają się działać w terenie i pomagać swoim wyborcom, nie możemy przyzwalać im na tworzenie politycznego spektaklu w sytuacji, gdy w grę wchodzi bezpieczeństwo obywateli oraz stabilność państwa.
Reklama
Dwie twarze Grzegorza Brauna [FELIETON]
Mówi się, że w każdym ugrupowaniu powinno być miejsce dla osób, które za pomocą kontrowersyjnych, a wręcz szokujących wypowiedzi, zwracać będą uwagę mediów. Ryszard Terlecki, Klaudia Jachira, Janusz Korwin-Mikke… Wszystkie te osoby zdobyły swoją rozpoznawalność w dużej mierze właśnie dzięki wywoływaniu kontrowersji czy skandali.
- 21.11.2021 15:17
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze