Przypomnijmy, że oddział ginekologiczno-położniczy Szpitala Powiatowego w Lesku oficjalnie przestanie działać dnia 1 lipca 2025 r. Jest to rezultat wieloletnich problemów finansowych placówki, ale też i demografii. Zdaniem działaczy Razem, sprawa ta jest kolejnym niebezpiecznym precedensem, świadczącym o postępującym zaniku opieki medycznej w Polsce na tzw. obszarach peryferyjnych.
Interwencja posłanki
W poniedziałek, 17 czerwca, posłanka ugrupowania Marcelina Zawisza postanowiła skierować do Ministerstwa Zdrowia oficjalną interpelację w tej sprawie. W opinii polityczki i jej środowiska, w rezultacie poszukiwania przez samorządy oszczędności i cięcia przez nie kosztów, wiele obszarów w naszym kraju dołączyło już do grona tzw. "pustyń położniczych".
Decyzja ta wpisuje się w ogólnopolski trend powstawania “pustyń położniczych” - obszarów, gdzie odległość do najbliższej porodówki staje się poważną barierą dla planujących poród. Bezpośrednią przyczyną są trudności z finansowaniem ich przez jednostki samorządu terytorialnego zarządzające szpitalami - przykładem są oddziały w Proszowicach, Nowym Mieście Lubawskim, Lubaczowie, Iłży, Pyskowicach Międzyrzeczu, Nisku, w Miejskim Szpitalu Zespolonym w Częstochowie, Lublińcu oraz inne oddziały, którym z powodu nieadekwatnego finansowania grozi zamknięcie.
– pisze Zawisza w piśmie do ministry Izabeli Leszczyny.
Zamknięcie porodówki oznacza, że ciężarne kobiety z powiatów leskiego, bieszczadzkiego i sanockiego, aby urodzić swoje dzieci pod opieką kadry medycznej, będą musiały podróżować nawet ponad 100 km. Najbliższy bowiem okoliczny oddział ginekologiczno-położniczy znajduje się w Brzozowie.
To z kolei, zdaniem działaczy Razem, może skutkować tragicznymi opóźnieniami w udzieleniu pomocy - zwłaszcza zimą, w warunkach górskich i przy niedostatecznej infrastrukturze.
Według badań naukowych i zaleceń organizacji takich jak Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) oraz innych instytucji zdrowia publicznego, bezpieczny czas na dotarcie do porodówki wynosi maksymalnie 30 min do 60 min w przypadku nagłych sytuacji okołoporodowych. Ten czas jest kluczowy, aby zminimalizować ryzyko powikłań zarówno dla matki, jak i dziecka.
- przypomina posłanka w przygotowanej interpelacji.
Determinacja
Duszan Augustyn z podkarpackich struktur Partii Razem podkreślił, że w zjawisko "pustyń położniczych" w naszym regionie przybiera na sile. Z tego też względu wiele kobiet ma mieć ograniczony dostęp do jednego z ich podstawowych praw.
Od lat na południowym Podkarpaciu ogranicza się dostępność do ochrony zdrowia, teraz tutejszym kobietom odbiera się prawo do bezpiecznego porodu. Szybciej można dolecieć z Warszawy do Paryża niż dojechać do najbliższej porodówki z niektórych wsi Bieszczad.
- powiedział Augustyn.
Działacze Razem, w dyskusji nad sytuacją leskiego Szpitala, powołują się na słowa Donalda Tuska z października 2023 r., kiedy to. jeszcze jako kandydat na premiera przyszłego rządu. miał deklarować w Lesku walkę z procesem "degradacji polskich szpitali".
Do dziś rząd nie podjął żadnych działań, które mogłyby leską porodówkę uratować.
- uważają lewicowi działacze.
Paweł Preneta, członek Rady Krajowej Razem, ostrzegł, że problem ma charakter systemowy.
Jeśli finansowanie ochrony zdrowia opiera się na "opłacalności", to szpitale takie jak w Lesku czy Ustrzykach są spisane na straty. Ministerstwo umywa ręce i spycha odpowiedzialność na samorządy, które nie mają środków. To sabotaż polityki zdrowotnej w terenie.
- stwierdził.
Posłanka Zawisza w interpelacji sformułowała do ministry Leszczyny m.in. następujące pytania: kiedy rząd zamierza wprowadzić ustawowe zmiany pozwalające na dodatkowe wsparcie dla oddziałów położniczych na terenach górskich i słabo zaludnionych? I czy resort zdrowia przewiduje realne kroki w celu powstrzymania odpływu kadry medycznej z regionów takich jak Bieszczady?
Problemy regionu
Działacze Razem uważają, że zamknięcie porodówki w Lesku to nie tylko kwestia dostępu do usług medycznych. To także sygnał wysyłany młodym rodzinom.
Zamknięcie oddziału położniczego w Lesku, po tym, jak na przestrzeni lat zniknęły porodówki w Ustrzykach Dolnych i Sanoku wpisuje się w szerszy obraz kurczącej się infrastruktury społecznej w regionie. Brakuje żłobków, przedszkoli, dobrej jakości edukacji i stabilnych miejsc pracy. Wszystko to sprawia, że powiaty bieszczadzki, leski i sanocki stają się coraz mniej atrakcyjne dla młodych ludzi. Z czasem prowadzi to do dalszej depopulacji, starzenia się społeczeństwa i pogłębiania marginalizacji tych terenów. Brak inwestycji w podstawowe usługi publiczne odbierany jest jako sygnał rezygnacji ze wspierania życia rodzinnego na tych obszarach.
- czytamy.
Prognozy Głównego Urzędu Statystycznego mogą być faktycznie alarmujące: do 2060 roku liczba urodzeń w powiecie bieszczadzkim może spaść o 44%, w leskim o 28%, a w sanockim aż o 37%. Likwidacja miejscowych porodówek może więc dodatkowo pogłębić problemy demograficzne na tym terenie.
Politycy Razem zwrócili też uwagę na jeszcze inny aspekt funkcjonowania leskiego oddziału ginekologiczno-położniczego. Ich zdaniem, jest on także ważnym miejscem pracy w regionie, gdzie w chwili obecnej mogą kształcić się lokalne kadry medyczne. Jego zamknięcie oznaczać więc będzie nie tylko utratę opieki dla pacjentek, ale również osłabienie potencjału lokalnej służby zdrowia.
Nie odpuścimy. Będziemy domagać się konkretnych decyzji i środków – dla kobiet, dla rodzin, dla przyszłości Bieszczad.
– deklarują lokalni działacze.
Napisz komentarz
Komentarze