Protestujący apelowali hasłami: „Porodówka musi zostać”, „Nie każcie kobietom rodzić w karetkach”, „Mamy prawo do porodu blisko domu”. Podkreślali, że to nie walka o wygodę, lecz o bezpieczeństwo kobiet i noworodków.
Dostępność zagrożona
Zamknięcie porodówki w Lesku oznacza dla mieszkanek południowego Podkarpacia konieczność podróży do oddalonych o ponad 100 km szpitali w Krośnie, Brzozowie lub Przemyślu. Jak podkreślali protestujący, dla kobiet z takich miejscowości jak Cisna czy Ustrzyki Górne to potencjalnie dramatyczna sytuacja.
Podczas zgromadzenia wznoszono hasła: „Porodówka musi zostać”, „Nie każcie kobietom rodzić w karetkach”, „Mamy prawo do porodu blisko domu”.
Ponadto uczestnicy protestu apelowali o natychmiastowe cofnięcie decyzji o zawieszeniu działalności oddziału, trwałe finansowanie z budżetu państwa i zmianę modelu finansowania położnictwa w Polsce.
Ostatecznie, w trakcie protestu, przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia poinformowali, że leska porodówka ma wznowić działalność we wrześniu. Choć to dobra wiadomość dla regionu, protestujący zwracają uwagę, że oprócz doraźnej pomocy, resort nie zaprezentował żadnego konkretnego planu długoterminowego.
Będziemy uważnie obserwować działania Ministerstwa i nadal wspierać pracownice szpitala w walce o przyszłość tej placówki.
- zapowiedzieli działacze Partii Razem.
W podobnym tonie wypowiadała się też posłanka Wicha, która już od wielu lat - najpierw jako działaczka związkowa, a później polityczka - zajmuje się problemami polskiej służby zdrowia. Podkreśla, że Lewica w ramach uczestnictwa w rządzie nieustannie sygnalizuje konieczność zwiększenia nakładów finansowych na opiekę medyczną w Polsce.
Lewica w rządzie konsekwentnie upomina się o większe nakłady na publiczną ochronę zdrowia, szczególnie tam, gdzie dostęp do niej jest dziś realnie zagrożony. Leska porodówka musi działać – nie tylko od września, ale na stałe, jako część sprawiedliwego systemu opieki zdrowotnej.
- powiedziała polityczka dla Halo Rzeszów.
Wsparcie opozycji
Wicha w swojej interpelacji skierowanej do Minister Zdrowia zwracała uwagę, że likwidacja oddziału położniczo-ginekologicznego w Lesku oznacza pozostawienie aż trzech powiatów – leskiego, sanockiego i bieszczadzkiego – bez dostępu do lokalnej opieki porodowej.
Przypomniała ona też, że po wcześniejszym zamknięciu porodówek w Sanoku (2017 r.) i Ustrzykach Dolnych (2020 r.), leski szpital jako jedyny w regionie wypełnia istotną lukę w systemie opieki zdrowotnej. Tymczasem dystans do najbliższych szpitali z oddziałami porodowymi (nawet ponad 100 km) w górskich warunkach stanowi realne zagrożenie dla zdrowia i życia kobiet oraz noworodków.

Należy dodać, że placówka jest w tej chwili zadłużona na ponad 110 mln zł, a przyczyną tego są nie tyle błędy zarządcze, co systemowe niedofinansowanie szpitali powiatowych i zaniżona wycena procedur medycznych.
Podobne interpelacje w tej sprawie składali wcześniej m.in. poseł Bartosz Romowicz z Polski 2050, a także posłanki Razem: Marcelina Zawisza i Paulina Matysiak.
Napisz komentarz
Komentarze