Wydarzenie, organizowane w 83. rocznicę rozpoczęcia deportacji Żydów z rzeszowskiego getta do obozu zagłady w Bełżcu, stało się nie tylko aktem hołdu, lecz także głębokiej refleksji nad lokalną historią i odpowiedzialnością za pamięć.
Tragiczne lata wojny
Rzeszowskie getto, utworzone przez niemieckiego okupanta, było miejscem niewyobrażalnego cierpienia. 7 lipca 1942 r. rozpoczęła się fala deportacji jego mieszkańców do obozu w Bełżcu, miejsca śmierci tysięcy Żydów, którzy przez wieki współtworzyli życie obecnej stolicy Podkarpacia.
Dzisiaj kolejny raz pokonamy ostatnią drogę Żydów z rzeszowskiego getta, nie chcąc i nie mogąc zapomnieć o tych, których zbrodnicza ideologia nie tylko pozbawiła życia, ale którym odebrała też imiona i nazwiska, rodzinne więzi, role społeczne i dorobek życia, skazując na zapomnienie.
- zapowiedzieli na początku przedstawiciele organizatorów.
Podczas tragicznych dni likwidacji getta ulice były zamknięte, mieszkańcy domów przy trasie pochodu mieli zakaz wychodzenia i wyglądania przez okna. Był to początek końca setek lat żydowskiej obecności w Rzeszowie, a jednocześnie też, o czym wspominali zaproszeni goście, moment zerwania dziecięcych przyjaźni, rodzinnych więzi i społecznych ról.

Wspólnota pamięci
Mimo niesprzyjającej pogody, w marszu wzięło udział wielu rzeszowian, przedstawicieli różnych środowisk, potomków rzeszowskich Żydów oraz oficjalnych delegacji. Wśród gości znalazła się m.in. Marie-Hélène Pateau-Rosenberg, która przyjechała z Francji wraz z matką, Anną Rosenberg, oraz kuzynką Cécile Chavepayre.
Wszystko to po to, aby po raz pierwszy w życiu osobiście wziąć udział w upamiętnieniu losów swojej rodziny.
Cóż, to wszystko zaczęło się dla mnie wiele lat temu. Wiedziałam, że rodzina mojego ojca pochodzi stąd, ale to było wszystko. Nigdy w domu nie rozmawialiśmy o jego przeszłości, jego historii ani rodzinie jego rodziców. A potem miałam okazję przyjechać tutaj, do Rzeszowa, sześć lat temu, gdzie poznałam Grażynę Bochenek [członkinię Zarządu Stowarzyszenia Rajsze]. Zaprosiła mnie kilka razy, żebym przyjechała na ten Marsz. Wtedy nie mogłam, ale w tym roku coś mi powiedziało: muszę jechać.
– wyznała wzruszona kobieta dziennikarzowi Halo Rzeszów.
Oprócz Bochenek, Pateau-Rosenberg podziękowała w swoim wystąpieniu także wielu innym osobom, które na przestrzeni lat służyły jej wsparciem w odkrywaniu rodzinnej przeszłości. Jedną z nich był prof. Wacław Wierzbieniec z Uniwersytetu Rzeszowskiego, który już od wielu lat działa, na polu społecznym i naukowym, na rzecz przywracania pamięci o dawnych żydowskich mieszkańcach dzisiejszych ziem województwa podkarpackiego.
Edukacja
Organizatorzy marszu podkreślają, że pamięć o żydowskich sąsiadach to nie tylko obowiązek historyczny, ale również szansa na budowanie mostów międzykulturowych.
My staramy się na swój sposób edukować mieszkańców Rzeszowa i wydaje mi się, że to się spotyka z bardzo dobrym odbiorem. Chcemy przypominać, jak wyglądało życie codzienne społeczności żydowskiej przed drugą wojną światową, sięgamy też głębiej w przeszłość, ale mówimy również o kulturze żydowskiej współczesnej. Rzeszów nie zawsze wyglądał tak, jak dziś – był bardziej różnorodny, to była jego wielka wartość.
– powiedziała Grażyna Bochenek, współorganizatorka wydarzenia i jedna z założycieli Stowarzyszenia Rajsze.

Przedsiębiorca i działacz społeczny Roland Szydło, który zalicza się do grupy stałych uczestników wydarzenia, zwrócił uwagę na to, że na przestrzeni kolejnych edycji uroczystości, istotną rolę odgrywała pogoda. Wysokie, letnie temperatury pozwalały gościom lepiej zrozumieć warunki, jakie towarzyszyły deportacjom.
Kilkanaście razy szedłem w tym marszu i zawsze jestem podbudowany. Informacje o tym nie są może szerokie, ale kilkadziesiąt osób się zbiera i idzie, nawet w trudnych warunkach. Przeważnie szliśmy w takiej pogodzie, jaką mieli ci Żydzi uwięzieni. Pierwszy dzień deportacji był potężnie upalny. To pokazuje, jak trudne to było doświadczenie.
Wspólne modlitwy
Na koniec nie sposób też zwrócić uwagi na duchowy wymiar wydarzenia. Przy Kamieniu Pamięci na placu Ofiar Getta w Rzeszowie modlili się bowiem wspólnie m.in. rabin Tomer Rehovi oraz siostra Katarzyna Kowalska, podkreślając w ten sposób duchową jedność chrześcijan i Żydów.
Ważne jest, aby chrześcijanie, w tym katolicy, spotykali się z Żydami na wielu poziomach. Jesteśmy im winni pamięć, zwłaszcza tym, o których już niewiele osób pamięta, których imiona zostały celowo wykreślone z historii. Korzeniami wiary chrześcijańskiej jest judaizm, czcimy tego samego Boga, modlimy się w podobny sposób. Takie wydarzenia pozwalają budować więzi i podkreślać jedność, nie unikając bolesnych tematów naszej wspólnej przeszłości.
– mówił ks. dr Paweł Batory z Muzeum Diecezjalnego w Rzeszowie, a jednocześnie też członek Zarządu Stowarzyszenia Rajsze.
Warto też wspomnieć, że Marsz Pamięci to nie jedyne działanie na rzecz upamiętnienia żydowskiej społeczności Rzeszowa, jakie są w tej chwili podejmowane. Organizatorzy zapowiadają bowiem kolejne wydarzenia edukacyjne i kulturalne, m.in. wykłady, tłumaczenia żydowskiej poezji czy spotkania wokół historii sztuki.
Cieszy mnie bardzo to, że każda osoba, która tutaj przyszła, to dowód na to, że rzeszowianie chcą pamiętać o swoich dawnych sąsiadach, o społeczności żydowskiej, która kiedyś była integralną częścią tego miasta.
– podkreślała Bochenek.
Napisz komentarz
Komentarze