Wydarzenie to połączyło talent organisty Damiana Skowrońskiego i autentyczny głos śpiewaczki ludowej Marii Siwiec, a towarzyszyła mu refleksja nad wartością i przyszłością dziedzictwa muzycznego.
Obejrzyj reportaż:
Sztuka improwizacji
Centralnym punktem koncertu były improwizacje organowe, które, jak wyjaśnia Damian Skowroński, są "specyficznym rodzajem uprawiania sztuki w dzisiejszych czasach". Artysta podkreśla, że choć dziś improwizacja może wydawać się niszowa, to w epoce renesansu i baroku stanowiła "podstawowy sposób wyrażania się artystycznego organisty".
Skowroński zaznacza, że spontaniczność wykonania nie oznacza braku przygotowania. Inspiracją dla jego improwizacji stały się pieśni z regionu radomskiego, które wcześniej zaprezentowała mu Maria Siwiec.
Organista zwrócił również uwagę na absolutną unikatowość każdego wykonania.
Każdy koncert z literaturą organową jest niepowtarzalny (...) ale tutaj mamy na pewno jeszcze do czynienia z niepowtarzającą się właściwie materią muzyczną. Te dźwięki wybrzmiały i już ich nie ma.
– tłumaczył.
Dodał, że próba odtworzenia tego samego koncertu następnego dnia, nawet przy zachowaniu tych samych form, zaowocowałaby powstaniem zupełnie "innych utworów".
Zobacz zdjęcia:
Damian Skowroński nie krył radości z możliwości gry na organach w Łące, z którymi jest „związany w szczególny sposób”. Instrument ten został przeniesiony z Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie. Artysta pochwalił pracę renowacyjną firmy Tomasza Barcika, podkreślając, że organy zostały rozbudowane i na nowo zintonowane, dzięki czemu zyskały zupełnie nowe brzmienie w sakralnej przestrzeni łąckiego kościoła.
Tradycja ustnego przekazu
Maria Siwiec, śpiewaczka ludowa, jest przedstawicielką ginącej tradycji ustnego przekazu.
Nie znam nut, ale potrafię sama wymyślić melodię. Potrafię sama ułożyć tekst.
– mówi, opisując swoją głęboką, naturalną więź z muzyką, która towarzyszy jej od dziecka.
Wspomina czasy, gdy śpiew był nierozerwalnie związany z codziennym życiem i pracą na wsi.
Kiedyś to pracowało się przy robotach, pasło się krowy. [...] żyła ta muzyka ludowa i wszyscy, no, którzy tam chcieli, umieli to sobie śpiewali.
– opowiada artystka.

Swoją wiedzę i pasję przekazuje dalej, prowadząc warsztaty dla dzieci. Podkreśla również siłę rodzinnego przekazu, mówiąc o swojej babci.
Babcia śpiewała i to dzisiaj umiem, to na pamięć co mi tam przekazała.
Muzyka zakorzeniona i odnaleziona
O potrzebie ochrony niematerialnego dziedzictwa mówił Konrad Żebrowski, znawca muzyki ludowej. Zwrócił się on z apelem do słuchaczy.
Chciałbym państwa zachęcić, [...] żeby zapytać się swoich dziadków, swoich wujków, może swoich sąsiadów [...] o pieśni weselne, ale też pieśni nabożne, nagrać je i postarać się je jakoś udostępnić w internecie.

Żebrowski wskazał konkretne miejsca, gdzie można szukać inspiracji i dzielić się znaleziskami, takie jak archiwa fundacji „Muzyka zakorzeniona” czy nagrania „Muzyki odnalezionej”. Zakończył mocnym przesłaniem.
To jest nasze wspólne dziedzictwo muzyczne i właśnie starajmy się, żeby ta muzyka nie zaginęła.
Napisz komentarz
Komentarze